Friday, 15 July 2011

Powitania, zapoznania...


To mój mąż namówił mnie na rozpoczęcie tego bloga...
Że też sama nie wpadłam na ten genialny pomysł - przecież jedzenie to sens mojego życia a gotowanie to środek, który ten cel ma uświęcać. A że gotować lubię to się akurat dobrze składa :)

Z reguły nie posługuję się gotowymi przepisami ale są one dla mnie punktem wyjścia lub tylko inspiracją do własnych odkryć kulinarnych. Wymyślam dania jednorazowe i niepowtarzalne z tych składników, które akurat znajdę w lodówce (stąd pomysł mojego męża zapisywania tych koncepcji "dla potomności" być może celem powtórzenia niektórych z nich w przyszłości).
Ten blog to nie książka kucharska a raczej pamiętnik kulinarny i tak go trzeba traktować.

Moim mottem przewodnim mógłby być wiersz o tworzeniu dania z niczego czyli:


Wieczerza z gwoździa by Aleksander Fredro
Mówią ludzie, że przed laty 
Cygan wszedł do wiejskiej chaty,
Skłonił się babie u progu
I powitawszy ją w Bogu
Prosił, by tak dobrą była
I przy ogniu pozwoliła
Z gwoździa zgotować wieczerzę - 
I gwóźdź długi w rękę bierze.
"Z gwoździa zgotować wieczerzę!
To potrawa całkiem nowa!"
Baba trochę wstrząsła głową,
Ale baba jest ciekawa,
Co to będzie za przyprawa;
W garnek zatem wody wlewa
I do ognia kładzie drzewa,
Cygan włożył gwóźdź powoli
I garsteczkę prosi soli.
"Hej, Mamuniu - do niej rzecze -
Łyżka masła by się zdała".
Niecierpliwość babę piecze,
Łyżkę masła w garnek wkłada;
Potem Cygan jej powiada;
"Hej, Mamuniu, czy tam w chacie
Krup garsteczki wy nie macie?"
A baba już niecierpliwa,
Końca, końca tylko chciwa,
Garścią krupy w garnek wkłada.
Cygan wtenczas czas swój zgadł,
Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł.
Potem baba przysięgała 
Niezachwiana w swojej wierze,
Że na swe oczy widziała,
Jak z gwoździa zrobił wieczerzę.



No comments:

Post a Comment