Ale, że gusta się na starość zmieniają, postanowiłam dać sobie jeszcze jedną szansę. Ale że klasyczna szarlotka dalej wzbudza moją niechęć, postanowiłam poszukać czegoś innego - i tak trafiłam na program kulinarny, w którym pokazywano szarlotkę odwróconą, czyli tarte tatin. Dodam tu tylko, że historia tego ciasta jest równie ekscytująca co jego smak :)
Składniki:
na ciasto (kruche):
250 g mąki
125 g masła
(robiąc kruche ciasto warto pamiętać o tej proporcji - połowa wagi mąki to masło)
2 żółtka
2 łyżki cukru pudru
szczypta soli
na nadzienie:
4-5 jabłek szara reneta
łyżka masła
0,5 szklanki cukru pudru lub drobnego kryształu
Wykonanie:
Najpierw robimy ciasto, żeby zdążyło się schłodzić - szybko zagnieść/zmiksować wszystkie składniki, zawinąć ciasto w folię spożywczą i włożyć do lodówki.
W czasie schładzania ciasta przygotowujemy jabłka w karmelu: na patelnię wrzucamy masło i cukier i mieszając czekamy aż się ładnie skarmelizuje. Trzeba uważać żeby się karmel nie spalił, chyba że ktoś lubi smak spalenizny. Na płynny karmel wrzucamy obrane, wydrążone i pokrojone w ćwiartki jabłka i dusimy na małym ogniu od czasu do czasu mieszając. Można dodać odrobinę cynamonu.
Przekładamy jabłka w karmelu do żaroodpornego naczynia, rozwałkowujemy schłodzone ciasto na wielkość tego naczynia i przykrywamy nim jabłka. Całość pieczemy w temp. 180 stopni przez ok. 25 min (należy sprawdzać kolor rumieniącego się ciasta) Wyłączyć piekarnik, po ok. 15 min. przewrócić ciasto na talerz - po dłuższym studzeniu karmel przylgnie do ścianek naczynia i trzeba go będzie rozgrzewać żeby wyjąć ciasto.
Teraz taka szarlotka gości na moim stole prawie co tydzień!
